W niecodziennej akcji brali udział strażacy OSP z Radecznicy. W weekend dostali zgłoszenie o młodym łabędziu, który nie może wypłynąć na jezioro. Ptak szamotał się niedaleko brzegu i trzeba mu było przyjść z pomocą
- Byliśmy na miejscu w pięć minut, bo do jeziora w miejscowości Podlesie Małe szosą z Radecznicy to kilka kilometrów. Dostaliśmy zgłoszenie od dyspozytora z Zamościa, którego chyba zawiadomili sąsiedzi, bo niedaleko są zabudowania. Dowódca akcji wszedł do wody, uwolnić łabędzia, którego trzeba było doholować do brzegu i dopiero tam kombinerkami rozcinaliśmy żyłkę, żeby mu uwolnić łapę – relacjonuje Janusz Wachowicz z OSP Radecznica, który jest kierowcą strażackiego wozu i brał udział w niecodziennej akcji.
Strażacy przypuszczają, że ktoś zarzucał wędkę łowiąc szczupaki. Żyłka była tam, gdzie przepływała rodzina łabędzi. Dwa dorosłe i dziewięć młodych. Jeden mały pechowo się zaplątał i nie mógł odpłynąć za resztą. Zaczął się szamotać co tylko pogarszało sprawę. Kiedy strażak zbliżył się do uwięzionego ptaka zaczęły go atakować dorosłe, które stawały w obronie małego.
– Syczały, tłukły skrzydłami, nie dawały do niego podejść. Ale wszystko się dobrze skończyło. Oswobodzony szybko dołączył do stada i wszystkie odpłynęły na głębsza wodę – dodaje strażak OSP.